Miałem kiedyś przyjemność pracować z człowiekiem, który miał niezwykłą umiejętność konstruowania rozbrajających konkluzji. Potrafił jednym, zabawnym zdaniem trafnie podsumować nawet bardzo złożony problem. Był również chodzącą skarbnicą celnych metafor, porzekadeł i opowieści z morałem. Po dziś dzień pamiętam jedną z historii, którą mi opowiedział – była o małpach.

 

Historia o małpach

Podobno amerykańscy naukowcy dokonali niegdyś eksperymentu. W klatce zamknięto kilka szympansów. Na środku klatki postawiono drabinę, a na jej szczycie umieszczono dorodną kiść bananów. Jedyna możliwa droga do bananów prowadziła po szczeblach drabiny, więc najbardziej śmiała małpa natychmiast rozpoczęła wspinaczkę. Zanim jednak dotarła do połowy wysokości, z sufitu, na głowy wszystkich zwierząt polała się zimna woda. Przerażone szympansy rozpierzchły się po klatce – kiść bananów nie została zdobyta. Szybko okazało się, że każda próba wejścia na drabinę uruchamia lodowaty prysznic. Zwierzęta nauczone złym doświadczeniem zaprzestały prób. Wówczas otworzono klatkę i zabrano jedną z małp i w jej miejsce wpuszczono nową. Nowy szympans od razu zauważył smakowite banany i z miejsca ruszył w kierunku drabiny. Pozostałe małpy, widząc co się kroi, rzuciły się na nieszczęśnika i w obawie przed nieprzyjemnym prysznicem sprawiły mu lanie. Banany pozostały na miejscu. Następnego dnia wymieniono kolejnego zwierzaka. Sytuacja z bananami i bójką się powtórzyła. Każdego kolejnego dnia, wymieniano po jednej małpie i za każdym razem pozostałe zwierzaki nie dopuszczały do tego, aby nowy gość wszedł na uruchamiającą prysznic drabinę. Po kilku dniach wymieniono już wszystkie szympansy na inne osobniki. Mimo, że żadna z małp przebywających w tym momencie w klatce, nie doświadczyła zimnego prysznica, to wszystkie reagowały agresją na próbę wejścia na drabinę.

 

Bolesna analogia

A teraz przypomnij sobie czasy, kiedy zaczynałeś pracę w nowej firmie. Jakiś kolega lub koleżanka z działu wdrażał Cię w nowe obowiązki służbowe. Opowiadał o zasadach panujących w organizacji i obowiązujących procedurach. Pewnie wielu rzeczom się wówczas dziwiłeś i sporo wydawało Ci się bez sensu. Ale ponieważ nie wszystko rozumiałeś, to na wszelki wypadek nie zadawałeś zbyt wielu pytań. A jeśli już coś mocno Cię zaskoczyło, prostodusznie pytałeś:

– Hej, ale w jakim celu trzeba to robić? Czy ta procedura nie powinna funkcjonować inaczej?

Kolega z działu robił wówczas dziwną minę i patrzył na Ciebie tak, jakbyś przyleciał z innej planety.

– No może jest to trochę bez sensu, ale taka jest procedura. Trzeba ją robić, to robimy – odpowiadał.

Nadal nie wiedziałeś, czemu ma to wszystko służyć i uważałeś, że to strata czasu. Płacili Ci jednak za wykonywanie konkretnych obowiązków, więc nie zadawałeś zbędnych pytań. Po roku procedura przestała Cię już dziwić, a po dwóch sam opowiadałeś o niej jak o czymś najnormalniejszym na świecie. Nie zastanawiałeś się, po co ona jest. Nikt się nie zastanawiał. A człowiek, który ją wymyślił i wprowadził? Pewnie już dawno został… wypuszczony z tej klatki.

Tak, porównałem Cię do szympansa z opowieści. Przepraszam. Wierzę jednak, że masz do siebie dużo dystansu i rozumiesz co miałem na myśli stosując tę analogię 🙂

 

Wykrywacz bzdur

Dobry manager powinien potrafić wykorzystać potencjał, jaki przynosi nowy pracownik. Zamiast traktować go jak nieopierzone pisklę, lepiej pomyśleć o nim jak o zewnętrznym audytorze. Warto pytać go o opinię na różne tematy i szczególnie interesować się wszystkim tym, co go dziwi lub zaskakuje w naszej organizacji. Przyjrzyj się tym sprawom uważnie i zastanów nad celem, jaki realizują. Czy nie są to bzdury, których usunięcie lub zmiana ułatwiłyby wszystkim życie? Świeże spojrzenie nowicjusza, (nawet niedoświadczonego) może być doskonałą inspiracją do wprowadzenia w firmie wielu pozytywnych innowacji.

 

Zadania specjalne

Nowy pracownik jest wolny od utartych w firmie schematów myślowych i funkcjonujących przekonań. Jeszcze nie wie, kogo wszyscy się boją a kto ma opinię człowieka, z którym ciężko się dogadać. Nie orientuje się, które tematy uchodzą za trudne, a które mają opinię „nie do zrealizowania”. Możesz powierzyć mu zadania, za które nikt inny nie chce się zabrać. Masz dużą szansę, że nowy pracownik po prostu je wykona. Dlaczego? Bo nie wie, że to niemożliwe!

Wykorzystaj „niewiedzę” nowicjusza i podążaj za nim, zamiast lać go po łapach za próbę wejścia na drabinę – tym bardziej, jeśli sam do końca nie wiesz, o co z tą przeklętą drabiną chodzi i po co ona tam właściwie stoi…